środa, 8 lutego 2017


Kardynał

– Czy ksiądz przyjedzie na mój pogrzeb? – zagadnął mnie niespodziewanie kardynał Jose, Alonso Rodriguez.
– Z największą przyjemnością – odpowiedziałem, po czym wstałem i ruszyłem w stronę drzwi jego apartamentu, Kątem oka zauważyłem, że kardynał sięga po słuchawkę.
Ese tonto de no dejar hasta mi presencia  – usłyszałem, wychodząc.

                                                                    ***
Białe mury bazyliki pod wezwaniem świętego Józefa w San Jose niemal pękały, próbując pomieścić tysiące ludzi, którzy przybyli z całego świata, aby wziąć udział w pogrzebie słynnego kardynała. Przed świątynią pamiętającą jeszcze czasy Junipero Serry, ustawiono wielki telebim, na którym pokazywano przebieg uroczystości pogrzebowych.
Trumna ze zwłokami kardynała ustawiona była na katafalku przed ołtarzem Matki Boskiej z Guadelupe. Przy trumnie klęczały zakonnice, półgłosem zanosząc modlitwy.  W powietrzu unosił się zapach palonych świec oraz kadzidła poruszane przez falujące szaty przechodzących kanoników, prałatów i innych purpuratów. Wszędzie panowała cisza i chłód milczenia.
Nagle usłyszałem głos, który najwyraźniej dochodził od strony otwartej trumny. Co więcej, dałbym głowę, że był to głos kardynała:
– Jak ksiądz Leon uważa: gdzie należy pochować arcybiskupa San Jose?
Wywołany ksiądz podszedł do mikrofonu:
– Zgodnie z tradycją, miejscem pochówku biskupów diecezji San Jose jest krypta znajdująca się w podziemiach naszej bazyliki. Mamy jednak problem, bo krypta jest przepełniona. W przeszłości zdarzało się, że niektórych biskupów chowano w kościele misyjnym w Carmel. Może by zatem?...
– Tylko nie w Carmelu, tylko nie w Carmelu! – usłyszałem. – Czy ksiądz Eduardo pamięta, żeby pod głowę podłożyć mój ulubiony jedwabny jasiek?
– Pamiętam, eminencjo – odpowiedział potulnie zapytany.
„On żyje” – pomyślałem.
– On żyje – powtórzyłem półgłosem i podszedłem do mikrofonu.– On żyje i aranżuje swój własny pogrzeb – powiedziałem.

– Ile razy mam powtarzać, żeby tego durnia do mnie nie wpuszczać. Czy tutaj już nikt nie rozumie po hiszpańsku? – usłyszałem głos kardynała.


1 komentarz:

  1. Jak dobrze przenieść się na chwilę w świat przepełniony realizmem magicznym! W dodatku tak namacalny, że niemal czuję aromat kwiatów więdnących w wieńcach, szmery rozmów zasmuconych żałobników, duszący zapach świec...Taka literatura odrywa mnie od własnych problemów, wciąga bez reszty w świat wykreowany dla przyjemności autora i czytelnika. Bardzo dziękuję za to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń