niedziela, 30 października 2016



Zanim nadejdzie śmierć... czyli ars bene moriendi.

Rozdział IV


Czego człowiek może żałować przed śmiercią?

Ludzie nie żałują zbytnio tego, co zrobili. Żałują wszystkiego, czego nie zrobili.


1. Tego, że żył na zasadach innych.
Wielu osobom brakuje odwagi, aby żyć z poczuciem wierności sobie i swoim zasadom. Zamiast tego żyją tak jak inni tego chcą. Pod dyktando rodziny, znajomych i „zasad społecznych”. 

2. Tego, że brał na siebie za dużo pracy i obowiązków. 

3. Braku odwagi wyrażania swoich uczuć i tego co naprawdę myśli.
Wiele osób tłumi swoje uczucia i skrywa je przed innymi, aby zachować spokój. Tymczasem wyrażanie uczuć pomaga oczyścić relacje. 

4. Tego, że za mało czasu spędził z przyjaciółmi.
Ludzie często nie zdają sobie sprawy z tego, jak ważni są przyjaciele. Dopóki ich nie zabraknie.

5. Tego, że nie pozwolił sobie być szczęśliwym.
To zaskakujące, jak wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że szczęście to ich wybór. Pomóż najpierw sobie. Życie jest wyborem. To Twoje życie. Wybieraj świadomie, mądrze i szczerze przed samym sobą. Jeśli chcesz, możesz wybrać szczęście.



czwartek, 27 października 2016


 Somewhere over the rainbow


Nie mogę doczekać się 
tej chwili, kiedy 
uniesie się kurtyna ozdobiona nocną tęczą
i zobaczę krainę błękitnych ptaków,
do której całe życie tęskniłem;
gdzie głosy brzmią czysto,
a kolorów nie siedem,
ale siedemdziesiąt siedem.
Świat wiecznych snów –
tych ślicznych, kolorowych
marzeń dziecięcych, naiwnych, 
o którym słuchałem kołysanek
z płucami pełnymi południowego wiatru.
I nie będę zdziwiony,
jeśli zobaczę gwiazdy nade mną,
i przekonam się, że miłość ma smak 
kalifornijskiego wina.



środa, 26 października 2016

CZY ULEGAMY ZBIOROWEJ TANATOFOBII?

(Kolejny fragment mojej książki Zanim nadejdzie śmierć... czyli ars bene moriendi)

Rozdział III

Strach, choć nie jest Bogiem, także potrafi stworzyć coś z niczego.
                                       
Caspar de Aguilar

 


Tanatofobia to nie tylko lęk przed tą „nieodkrytą krainą”, z której nie powraca żaden wędrowiec, ale także lęk przed nieznaną drogą, która do niej prowadzi. Uczucie to dotyczy bardzo wielu ludzi w różnym wieku. Tanatofobia to z jednej strony ciągłe rozmyślanie o śmierci, z drugiej – bojaźliwe unikanie miejsc, z którymi wiąże się koniec życia (pochówek, cmentarz, dom pogrzebowy, trumna), brak rozmów na ten temat, skrywanie własnych emocji. Osoba cierpiąca na tanatofobię może uważać każde pogorszenie zdrowia za objaw nadchodzącej śmierci.
Zaniepokojenie śmiercią zasadza się na dwóch podstawowych instynktach biologicznych: instynkcie zachowania gatunku oraz instynkcie zachowania własnego życia. W momencie zagrożenia każdy człowiek kieruje się zasadą „walcz albo uciekaj”. W obliczu spotkania ze śmiercią, zdając sobie sprawę z bezsensowności walki, wybieramy raczej to drugie. Źródeł niepokoju tanatycznego należy upatrywać również w tajemniczości i nieokreśloności zjawiska śmierci. Człowiek nie doświadcza śmierci wprost i bezpośrednio, ale poprzez okoliczności i otoczenie, w jakim żyje. Ponieważ doświadczenie to jest bliżej nieokreślone i tajemnicze, dlatego budzi lęk. 


wtorek, 25 października 2016

Zbliża się listopad. Czas porozmawiać o śmierci. Zapraszam do lektury mojej książki Zanim nadejdzie  śmierć... czyli ars bene moriendi.


Omnia mors aequat. Śmierć zrównuje wszystko i wszystkich. Nikt jej się nie oprze ani przed nią nie ucieknie. Śmierć jest jednym z elementów życia, jednak godzi w nasze ciało, unicestwia je, niszczy i rozkłada, dlatego myśl o utracie ciała bardzo nas niepokoi.
Naturalnymi uczuciami w spotkaniu ze śmiercią są: lęk, próba „odroczenia wyroku” lub ucieczka.
Czy powinniśmy lękać się śmierci? A może trzeba uwierzyć, że śmierć jest naszym najlepszym przyjacielem?
Myśl, że jesteśmy śmiertelni, powinna wystarczyć, aby pokochać życie i stwierdzić, co jest w nim ważne, a co nie.
Czy ulegamy powszechnej tanatofobii?
Czy można przygotować się na spotkanie ze śmiercią?
Czy można cieszyć się ze spotkania z nią?
Kiedy wybieramy się w daleką podróż, staramy się do niej dobrze przygotować. Rezerwujemy bilet, kupujemy odpowiednią odzież, walizki, uczymy się obcego dla nas języka. Jeśli wyjeżdżamy na dłużej, staramy się przed wyjazdem uporządkować swoje sprawy. Podobnie powinniśmy się zachowywać, kiedy przyjdzie nam wybierać się na drugą stronę naszego życia. Jak to zrobić? Jak dobrze się przygotować na spotkanie ze swoją śmiercią lub jak pomóc naszym najbliższym, kiedy przyjdzie czas ich odejścia? Mam nadzieję, że w tej książce znajdziecie wiele odpowiedzi na te i inne pytania związane ze śmiercią i umieraniem.
Jestem przekonany, że śmierć może być piękna, tak jak w wierszu Krzysztofa Ildefonsa Gałczyńskiego:

 Były dwie siostry: Noc i Śmierć,
Śmierć większa, a Noc mniejsza
    Noc była piękna jak sen, a Śmierć,
   Śmierć była jeszcze piękniejsza…
                            

sobota, 22 października 2016

Mechanika snu

Sny często nawiedzają ludzi
żółwie śnią rzadziej  
a żaby ryczące i salamandry nigdy nie sypiają 
więc nie śnią w ogóle
Niedawno spotkałem pewnego człowieka z Patmos
który od trzydziestu dwóch dni i
trzydziestu nocy
wstrzymując oddech niczym hezychasta  
czekał na sen i…nic  
tylko cisza i czerń
która w Chinach  jest kolorem małych chłopców i
kolorem szczęścia
więc czuwa dzień po dniu
i noc po nocy żeby nie przegapić swego snu

ów stary nieszczęśliwy człowiek



czwartek, 20 października 2016




Dzisiaj mijają dwa miesiące od rozpoczęcia pisania mojego bloga.
Cieszę się z 2300 (plus) wyświetleń. Biorąc pod uwagę hermetyczną tematykę bloga: świat poezji, widzeń, snów i śmierci, powinienem chyba być z tej liczby zadowolony - i jestem.
Dziękuje za bycie ze mną i za Waszym pośrednictwem zapraszam wszystkich, którym te tematy są bliskie
Szczególnie dziękuję Tym, którzy przesyłali mi swoje uwagi i komentarze - to pomaga.







środa, 19 października 2016

W Gdańsku, przy wyjściu z plaży nr 57, stała kobieta. Ubrana była w długą, szarą, płócienną sukienkę. Nieuczesane włosy spływały jej luźno na ramiona. W prawej ręce trzymała plik niebieskich kopert przewiązanych czerwoną wstążką, w lewej – tomik poezji Haliny Poświatowskiej. W nim ukryła zasuszoną stokrotką. Od czasu do czasu otwierała książkę, wyjmowała uschnięty kwiat i ostentacyjnie wąchała go, rozglądając się wokoło, jakby chciała przekazać komuś tajemny znak.
Ludzie wychodzący z plaży siadali obok niej na murku, otrzepując ze stóp piach przed włożeniem sandałów. Czasami przystawali i patrzyli jej prosto w oczy, próbując sobie coś przypomnieć. Trwało to z reguły kilka lub kilkanaście sekund, po czym odwracali wzrok, kręcili głowami i odchodzili bez słowa, spiesząc się wyraźnie do domów na obiad, bo zbliżała się godzina piętnasta. Za każdym razem, gdy odchodził kolejny plażowicz, kobieta wyjmowała z pliku kopertę i, nie otwierając jej, ostentacyjnie wyrzucała do stojącego w pobliżu kosza na śmieci.
Usiadłem na murku i zacząłem się jej przyglądać z ciekawością. Chwilami kobieta wydawała mi się znajoma, jakbym spotkał ją kiedyś, dawno temu. Patrząc na spakowane listy i tomik poezji, przypomniałem sobie słowa wiersza, który kiedyś znałem na pamięć:

często myślę o tobie 
często piszę do ciebie 
głupie listy
w nich miłość i uśmiech 

potem w piecu je chowam 
płomień skacze po słowach 
nim spokojnie w popiele nie uśnie

 Na chwilę przymknąłem oczy i uwolniłem myśli, które powędrowały w przeszłość, bo tylko one, nieograniczone prawami czasu, są w stanie to uczynić.
Powróciły szybko, przynosząc ze sobą obrazy: morze, plaża, słońce, piękna młoda dziewczyna, spacery, poezja, wspólne plany, później kolejne spotkania i kolejne rozstania… Szum morza sprzyja wspomnieniom.
Z zadumy wyrwał mnie jej głos:
Chcesz porozmawiać?
Czy my się znamy? Kim pani jest? zapytałem.
Jestem Starą Miłością – odpowiedziała.
Moją starą miłością?dopytywałem.
Nie, nie tylko twoją. Po prostu Starą Miłością. Czekam tutaj, aby mnie rozpoznano.  Pamiętasz, że: "nic dwa razy się nie zdarza",ale jeśli się zdarzy dwa razy, to na pewno przytrafi się i trzeci. Trzeba tylko chcieć, tylko przystanąć, porozmawiać, przypomnieć sobie, ale… o tej porze ludzie są głodni. Popatrz – wskazała na słońce – już prawie piętnasta.

wtorek, 18 października 2016





Rozwiązuję krzyżówkę swojego życia.
Znam niemal wszystkie odpowiedzi w poziomie i pionie.

Wiem, kiedy się urodziłem i kiedy chcę umrzeć.
Wiem, ile razy kochałem i byłem kochany.
Wiem nawet, kiedy była bitwa pod Azincourt.

Jedyne, czego nie znam, to rozmiaru twojej sukienki…
A bez tego nie jestem w stanie odczytać pełnego hasła i nigdy
nie wygram „lampy do samodzielnego złożenia”
pomożesz mi?


I'm solving the crossword puzzle of my life.
I know almost all the answers in horizontal and vertical.

I know when I was born and when I want to die.
I know how many times I have loved and have been loved.
I even know when the Battle of Agincourt was.

The only thing I do not know, the size of your dress ...
And without it, I am not able to read the full password and never
will I win, "the self-assembly lamp" —

Will you help me?

poniedziałek, 17 października 2016



Na kamieniu przy cmentarzu na Srebrzysku siedział smutny anioł ze złamanym skrzydłem.
– Co tutaj robisz? – spytałem.
– Czekam na swój pogrzeb. Nie odchodzę zbyt daleko od cmentarza, aby nie stwarzać niepotrzebnych problemów — odpowiedział. – Czy wiesz, jak trudno jest odnaleźć ciało zmarłego anioła? – kontynuował. – Czasami na swój pogrzeb anioł musi czekać lata, a nawet wieki. Mam nadzieję, że tutaj ktoś mnie szybko znajdzie i zawiadomi, kogo trzeba. Ciekawe, ile kosztuje pogrzeb anioła? – zastanawiał się głośno. – Jak myślisz, czy to mi wystarczy? – pytał dalej, rozwijając niewielkie zawiniątko, w którym dostrzegłem trzy miedziane monety, zasuszony kwiat stokrotki, pióro ze skrzydła należące do innego anioła i piętnaście nieco zużytych Aniele Bożych.
– Nie wiem – odpowiedziałem zgodnie z prawdą – ale zapytam księdza Aleksandra. – I wrzuciłem mu do chusty sto dwadzieścia złotych, które miałem w portfelu.
„Może to wystarczy?” – myślałem. „Ale czy w Gdańsku jest jakiś ksiądz, który zna Angelica ritu exsequiarum i jest godny, aby pochować anioła – nawet upadłego?”
Szkoda, że ksiądz arcybiskup źle się czuje – zapytałbym go o to. 

Sad angel, with broken wing was sitting near a cemetery on Srebrzysko.
— What are you doing here? — I asked
— I’m waiting for my funeral. I'm not going too far from the cemetery; I don't want to create unnecessary problems - he replied.- Do you know how hard it is to find the body of the deceased angel? — he continued. — Sometimes  an angel has to wait years, even centuries for his funeral. I hope that someone finds me quickly here and notifies the proper person. I wonder how much the funeral of an angel costs? — He wondered aloud.
– How much do you think? Is this enough? — He asked, unwrapping a small bundle, in which I noticed three copper coins, a dried daisy flower, a feather from the wing belonging to another angel, and fifteen slightly worn "Angel of God".
— I do not know — I answered truthfully — but I will ask the father Alexander. — And I put into his shawl a hundred and twenty zlotys I had in the wallet.
"Maybe that's enough?" I thought. "But is there a priest in Gdańsk who knows Angelica ritu exsequiarum and deserves to bury an angel even a fallen one?
It is a pity that the Archbishop isn't feeling well — I could ask him.

sobota, 15 października 2016



Podsłuchiwanie kamieni półszlachetnych

Jeśli ruch i mowa są atrybutami człowieka
to kamienie też muszą być ludźmi
Ocierając się o siebie
wyjawiają  tajemnice lub szepcą słowa miłości  
Tocząc się lawiną
opowiadają  historie upadków
a przemierzając Doliną Śmierci
modlą się za zmarłych

Podsłuchiwałem kiedyś rozmowę dwóch ametystów
(proszę księdza,
czy podsłuchiwanie kamieni jest grzechem ciężkim?)
i wiem na pewno że nie mają kamiennych serc
zapewniały że rzucane w skazańca
zamieniają się w motyla
lub ćmę księżycową

która wskazuje drogę ocalenia


piątek, 14 października 2016

Odpowiedź Hansa Christiana Corneliusa Mortensena

Drogi Leszku,                                                                                                                

otrzymałem Twój list z prośbą o pomoc w znalezieniu Twojego anioła stróża.
Chociaż nie ma mnie już pomiędzy żywymi (jak wiesz, zmarłem w 1921 roku Twojego czasu), zdecydowałem się, że Ci pomogę.
Zajrzałem tu i tam i… niestety, pomiędzy ptakami wymienionymi przez Ciebie: kosami, kowalikami, derkaczami czy myszołowami, nie znalazłem nikogo, kto przypominałby Twojego anioła stróża.
Również nie było go pomiędzy gęsiami białoczelnymi, górniczkami lub siewnicami. Dopiero, gdy przyjrzałem się szarym żurawiom, które przybyły na swoje zimowiska, na półwysep Iberyjski, dostrzegłem osobnika z białymi skrzydłami, który wyróżniał się nie tylko kolorem, ale także dziwnym zachowaniem: siedział na gałęzi, co chwila spoglądał na północ i udzielał rad ptakom, które najwyraźniej nie były zainteresowane jego pomocą.
Kiedy zapytałem go, kim jest, bardzo zakłopotany zaczął wyjaśniać, że jest żurawiem, a zagadnięty o swoje miejsce lęgowe, zaczerwienił się ze wstydu i przyznał się do swego anielskiego pochodzenia.
Bez sprzeciwu pozwolił założyć na swoje skrzydło niebieską obrączkę. Powiedział mi też, że planuje powrót do Polski na wiosnę 2015 roku.
Przesyłam Ci wyrazy współczucia (mój anioł opuścił mnie w chwili śmierci).
Z wyrazami szacunku,
Hans Christian Mortensen



 Dear Les,
I received your letter in which you asked me for help in finding your guardian angel.
Although I was not among the living for a very long time – (as you know, I died in 1921 of your time),
I decided to help you.
I looked around and ...unfortunately, among the birds mentioned by you:
blackbirds, nutchaches, or buzzards, and  landrails.  I have not found anyone who resembles the Guardian angel.
It was the same among Wild Geese or Plovers. Upon looking at Gray Cranes which arrived on the wintering grounds at Iberian Peninsula, I noticed an individual with white wings who stood out not only in color, but strange behavior: sitting alone on a tree limb, looking north, and giving advice to the birds, which clearly were not interested in his help.
When I asked him who he is, he confusedly began to explain, that he is a variation of that solitary crane.
Asked about his breeding sites, he kindled with shame and admitted to his angelic origin.
Without any protest, he helped to tighten on his wing bird ring with angelic blue color.
He plans to return to Poland together with other gray cranes in the spring of 2015.
I am sending you the expression of my solidarity (my angel left me at the moment of my death).

Sincerely yours,

Hans Christian Cornelius Mortensen


czwartek, 13 października 2016

https://www.youtube.com/watch?v=v0nmHymgM7Y

If you want it darker - w moim tłumaczeniu.

Powiększony, wywyższony, przez  Twe Imię – Święty!
Oczerniany, mordowany, na krzyżu rozpięty.
Setki świec ofiarnych spalam –
niechaj pomoc przyjdzie.
Chcesz ciemniej?

Hineni, Hineni.
Jestem gotów, Panie.

Jest w historii tej kochanka,
jak to często bywa.
Jest cierpienie, są lamety, jest i kołysanka.
I paradoks winy znajdę, i poczucie złości,
i wspomniany w świętym Piśmie
zarzut bezczynności.

Chcesz ciemniej?
Zgaśmy ten płomień.

Stoję wśród skazańców,
kat patrzy w mą stronę.
Oskarżyciel mnie pogrąża, pyta o obronę.
„Walczyłem kiedyś z demonem, mogłem go pokonać,
wtrącić do więzienia, założyć mu łańcuch”. 
Chcesz ciemniej?

Hineni, Hineni.
Jestem gotów, Panie.

Powiększony, uświęcony przez  Twe Imię – Święty.
Oczerniany, mordowany, na krzyżu rozpięty
Milion świec się pali – miłość nie przychodzi.
Chcesz ciemniej?
Zgaśmy ten płomień.

Jeśli TY rozdajesz karty, pozwól mi wyjść z gry.
Jeśli Ty uzdrawiasz chorych, jestem chromy, zły.
Jeśli Twoją będzie chwała, moim będzie wstyd.

Chcesz ciemniej?
Hineni, Hineni.
Hineni, Hineni.
Jestem gotów, Panie.

Hineni, Hineni,
Hineni.



środa, 12 października 2016

List do
w sprawie jesiennych lotów wędrownych aniołów

Szanowny Panie!
Zwracam się do Pana z gorącą prośbą o sprawdzenie, czy na zimowiskach kosów, kowalików, derkaczów czy myszołowów nie przebywa mój anioł stróż.
Podejrzewam, że bez mojej wiedzy i zgody zabrał się kilka tygodni temu ze stadem którejś z wyżej wymienionych grup.
Znając go dobrze (był ze mną sześćdziesiąt lat, siedem miesięcy i czternaście dni), podejrzewam, że mógł przyłączyć się także do gęsi białoczelnych, górniczków lub siewnic.
W razie odnalezienia go, proszę o natychmiastowe odesłanie pod niżej wskazany adres lub zaobrączkowanie, tak abym wiosną mógł go łatwo zlokalizować.
Zaznaczam, że jestem niepełnosprawny i bez niego nie potrafię rozróżniać dobra od zła, przez co nie ze swojej winy popełniam wiele grzechów.
Z góry dziękuję, łączę wyrazy szacunku i życzę dalszej owocnej pracy dla dobra ludzi i ptaków.
PS
W załączniku przesyłam zdjęcie miejsca, w którym widziałem go po raz ostatni. 
  
Letter to
Hans Christian Cornelius Mortensen,
regarding the autumn migratory flights of angels

Dear Sir!
Could you do me a favor and check whether my guardian angel isn't hiding somewhere on the winter grounds of blackbirds, nutchaches, buzzards or landrails?
I suspect that without my knowledge and permission he disappeared a few weeks ago with a herd of any of above mentioned groups.
Knowing him well (he stayed with me for sixty years, seven months and fourteen days), I think that he could also join Wild Geese, Plovers or Gray Cranes.
If you find him, please send him back immediately on the address given below or band him so I could recognize him easily in springtime.
Please note that I'm disabled and can't distinguish between good and evil without him, which leads me to commit many sins not from my fault.
Thank you in advance. I'm sending my regards and wish you further successful work for the good of people and birds.

PS

 I'm attaching photos of the place where I last saw him.


poniedziałek, 10 października 2016

Kto już czytał Splątanie czasu?
Może ta recenzja Karola Marca pomoże?




sobota, 8 października 2016

Złoty cylinder Floriana
Niektóre rzeczy zdarzają się tylko raz. Ale jeśli coś zdarza się dwukrotnie, to na pewno wydarzy się po raz trzeci.

Florian jest malachem. Należy do chóru cherubinów. Darmo by jednak kartkować Pismo święte, czy też przeszukiwać księgi Tanachu w odnalezieniu jego imienia. Musicie mi jednak uwierzyć, Florian nie tylko istnieje, ale jest bardzo lubiany przez kolegów i ceniony przez Zwierzchność, która często zsyła go na Ziemię poruczając mu odczytywanie znaków czasu i przekazywanie ważnych informacji oraz przebywanie w myślach ludzi, kiedy dzieją się rzeczy ważne.
Ponieważ Tora mówi językiem ludzi, Florian nauczył się 6887 języków, którymi posługują się mieszkańcy Ziemi i potrafi używając ich przekazać wolę Najwyższego według zasady: „Cóż po pieniądzach w rękach głupca, który do nabycia wiedzy nie ma rozumu”.
Zapytany kiedyś, który z języków jest jego ulubionym odpowiedział bez wahania: jukagirski, chociaż języki samojedzkie, też mają wiele uroku..
Dzisiaj zdradzę wam jego najgłębszą tajemnicę:
Florian uwielbia nosić kapelusze, a właściwie kolorowe cylindry.
Pomimo, że byty niebieskie kpią po cichu z jego dziwactwa, niezrażony paraduje po niebie w coraz to innym, kolorowym szapoklaku i wygląda na to, że mieszkańcy nieba nie tylko już przyzwyczaili się do kapeluszy Floriana, ale nauczyli się jego kolorowych tajemnic. Wiedzą na przykład, że pomarańczowy kapelusz zwiastuje nadchodzącą wyprawę na ziemię podczas której Florian będzie namawiał jeże, nietoperze, niedźwiedzie, jenoty i borsuki do wiosennego przebudzenia. Czerwony, to zapowiedź podróży z misją do zakochanych, a biało-czerwony z autografem Roberta Lewandowskiego oznacza, że piłkarska reprezentacja Polski rozegra wkrótce mecz międzypaństwowy.

Największe jednak poruszenie panuje, kiedy Florian zakłada złoty cylinder. Niebianie wiedzą wówczas, że malachowi powierzono misję najwyższej wagi – sprowadzenia duszy świętego. Tak, tak, tylko przed świętym lub poetą odchodzącym z tego świata może anioł uchylić rondo złotego kapelusza.


piątek, 7 października 2016

Udało mi się sfotografować moje sny.
Obrazy są nieostre i poruszone,
jak nieprzespane noce.
Fotografie
czarno-białe, wyblakłe,
kilka w sepii
i parę kolorowych.
Jutro wyślę je na konkurs fotograficzny
Wildlife Photographer of the Year
albo ułożę z nich album,
który latami będę pokazywał
swoim przyjaciołom i rodzinie.

A może usiądę nad nimi sam
i spróbuję odgadnąć, kogo przedstawiają
i co chcą mi powiedzieć —
te fotografie moich snów


I was able to photograph my dreams.
Images are blurred and moved,
like sleepless nights.
Photographs
black and white, faded,
few in sepia
and few in color.
Tomorrow I'll post them on the photo contest-
Wildlife Photographer of the Year
or compose an album,
which I will show for years
to my friends and family.

Or maybe I'll look at them myself
and try to guess who they represent
and what they want to say to me to

These photographs of my dreams.







czwartek, 6 października 2016

Powiał wiatr i zdmuchnął liście z drzewa mojego życia.
Teraz czekam, kiedy ogrodnik
zgrabi je na jedną kupkę i spali.
Może ktoś zechce ogrzać się przy ogniu?
Lub w gorącym popiele upiec ziemniaki
albo też użyć go jako
nawozu do swoich doniczkowych kwiatów?

Najpewniej jednak jesienny wiatr
rozrzuci mnie po całej okolicy,
tak że i nawet śladu nie zostanie.

Choć uwierz mi – będę w wielu miejscach.



środa, 5 października 2016

Sztormowe fale zniszczyły część molo w Sopocie. Na Bałtyku panuje sztorm o sile 10 w skali Beauforta. Obowiązuje najwyższy stopień zagrożenia meteorologicznego, a Urząd Morski ogłosił pogotowie przeciwsztormowe.


Gdy wieją wiatry,
moje anioły stają się niespokojne.
Nerwowo przemieszczają się z miejsca w miejsce,
czegoś nasłuchują i
raz po raz spoglądają w niebo.
Pytane o powód ich niepokoju,
tłumaczą się pokrętnie lub
milczą jak zaklęte.
Podobno wiatr i anioły mają tę samą naturę
i może dlatego tak niecierpliwie wyczekują braci,
których Pan rozpuści nad Eufratem?
Wyglądają też anioła sypiącego żar na ziemię,
który sprowadza grad, ogień i śmierć,
oraz planety Piorun posłanej,
by zniszczyć jedną trzecią ziemi.

Gdy wieją wiatry, boję się
spojrzeć za okno.

wtorek, 4 października 2016

Awiszag, czyli anatomia wiersza

Dzielił biały kolor
na siedemdziesiąt siedem barw prostych
i przyrządzał atrament.
Z niego rodził się wiersz,
a Ktoś sprawiał, że    
niesiony wiatrem
trafiał do niej.

Najpierw przyglądała mu się ciekawie,
czasami kruszyła go w dłoni
i kosztowała jakby był ciastkiem z żurawiną,
później okruchy
kładła na płótnie albo na jedwabiu
w zależności od czasu miejsca lub nastroju.

Tak rodziły się wiersze,
które można było zobaczyć,
dotknąć a nawet skosztować.