Złoty cylinder Floriana
Niektóre
rzeczy zdarzają się tylko raz. Ale jeśli coś zdarza się dwukrotnie, to na pewno
wydarzy się po raz trzeci.
Florian jest malachem. Należy do chóru cherubinów. Darmo
by jednak kartkować Pismo święte, czy też przeszukiwać księgi Tanachu w
odnalezieniu jego imienia. Musicie mi jednak uwierzyć, Florian nie tylko istnieje,
ale jest bardzo lubiany przez kolegów i ceniony przez Zwierzchność, która
często zsyła go na Ziemię poruczając mu odczytywanie znaków czasu i przekazywanie
ważnych informacji oraz przebywanie w myślach ludzi, kiedy dzieją się rzeczy
ważne.
Ponieważ Tora mówi językiem ludzi, Florian nauczył się
6887 języków, którymi posługują się mieszkańcy Ziemi i potrafi używając ich przekazać wolę Najwyższego według zasady: „Cóż po pieniądzach w
rękach głupca, który do nabycia wiedzy nie ma rozumu”.
Zapytany kiedyś, który z języków jest jego ulubionym
odpowiedział bez wahania: jukagirski, chociaż języki samojedzkie, też mają
wiele uroku..
Dzisiaj zdradzę wam jego najgłębszą tajemnicę:
Florian
uwielbia nosić kapelusze, a właściwie kolorowe cylindry.
Pomimo,
że byty niebieskie kpią po cichu z jego dziwactwa, niezrażony paraduje po niebie w coraz to innym, kolorowym szapoklaku i wygląda na to, że mieszkańcy nieba nie tylko już przyzwyczaili
się do kapeluszy Floriana, ale nauczyli się jego kolorowych tajemnic. Wiedzą na
przykład, że pomarańczowy kapelusz zwiastuje nadchodzącą wyprawę na ziemię
podczas której Florian będzie namawiał jeże, nietoperze, niedźwiedzie, jenoty i
borsuki do wiosennego przebudzenia. Czerwony, to zapowiedź podróży z misją do
zakochanych, a biało-czerwony z autografem Roberta Lewandowskiego oznacza, że piłkarska
reprezentacja Polski rozegra wkrótce mecz międzypaństwowy.
Największe jednak poruszenie panuje, kiedy Florian
zakłada złoty cylinder. Niebianie wiedzą wówczas, że malachowi powierzono misję
najwyższej wagi – sprowadzenia duszy świętego. Tak, tak, tylko przed
świętym lub poetą odchodzącym z tego świata może anioł uchylić rondo złotego kapelusza.
Bardzo ładne, lekkie i radosne opowiadanie. Chciałabym przeczytać więcej takich właśnie opowieści o malachach i innych obywatelach niebieskich, bo jakoś koją ludzki niepokój o przyszłość i wieczność.
OdpowiedzUsuńSkoro rzecz jest o cudownych kapeluszach Floriana, to nasuwa mi się tylko jeden komentarz dla Tego, Kto je tak zręcznie opisał:
OdpowiedzUsuńChapeau bas!
Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń