W Gdańsku, przy wyjściu z plaży nr 57,
stała kobieta. Ubrana była w długą, szarą, płócienną sukienkę. Nieuczesane
włosy spływały jej luźno na ramiona. W prawej ręce trzymała plik niebieskich
kopert przewiązanych czerwoną wstążką, w lewej – tomik poezji Haliny
Poświatowskiej. W nim ukryła zasuszoną stokrotką. Od czasu do czasu otwierała
książkę, wyjmowała uschnięty kwiat i ostentacyjnie wąchała go, rozglądając się
wokoło, jakby chciała przekazać komuś tajemny znak.
Ludzie wychodzący z plaży siadali obok niej
na murku, otrzepując ze stóp piach przed włożeniem sandałów. Czasami
przystawali i patrzyli jej prosto w oczy, próbując sobie coś przypomnieć.
Trwało to z reguły kilka lub kilkanaście sekund, po czym odwracali wzrok,
kręcili głowami i odchodzili bez słowa, spiesząc się wyraźnie do domów na
obiad, bo zbliżała się godzina piętnasta. Za każdym razem, gdy odchodził
kolejny plażowicz, kobieta wyjmowała z pliku kopertę i, nie otwierając jej,
ostentacyjnie wyrzucała do stojącego w pobliżu kosza na śmieci.
Usiadłem na murku i zacząłem się jej
przyglądać z ciekawością. Chwilami kobieta wydawała mi się znajoma, jakbym
spotkał ją kiedyś, dawno temu. Patrząc na spakowane listy i tomik poezji,
przypomniałem sobie słowa wiersza, który kiedyś znałem na pamięć:
często myślę o
tobie
często piszę do ciebie
głupie listy – w nich miłość i uśmiech
potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie
Powróciły
szybko, przynosząc ze sobą obrazy: morze, plaża, słońce, piękna młoda
dziewczyna, spacery, poezja, wspólne plany, później kolejne spotkania i kolejne
rozstania… Szum morza sprzyja wspomnieniom.
Z zadumy wyrwał mnie jej głos:
– Chcesz porozmawiać?
– Czy my się znamy? Kim pani jest? – zapytałem.
– Jestem Starą Miłością – odpowiedziała.
– Moją starą
miłością? – dopytywałem.
– Nie, nie tylko twoją. Po prostu Starą Miłością.
Czekam tutaj, aby mnie rozpoznano. Pamiętasz, że: "nic dwa razy się nie zdarza",ale jeśli się zdarzy dwa razy, to na pewno przytrafi się i trzeci. Trzeba tylko chcieć, tylko przystanąć, porozmawiać, przypomnieć sobie, ale… o
tej porze ludzie są głodni. Popatrz – wskazała na słońce – już prawie piętnasta.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz