Co turysta może zobaczyć w Gdańsku
jesienią?
We wrześniu, w Gdańsku, przy Żurawiu,
spotkałem smutnego anioła stróża. Jego nastrój łatwo rozpoznałem po
opuszczonych skrzydłach, ledwo tlącej się aureoli i szarych oczach. Na ogół anioły
mają niebieskie oczy – pisałem już kiedyś o tym.
Anioł siedział w jednej z knajpek przy Długim Nabrzeżu i wpatrywał się w
kufel, z którego sączył piwo marki Koźlak
– specjalność lokalnego browaru
Amber. Od czasu do czasu unosił wzrok, jakby z niecierpliwością czegoś
wypatrując.
Usiadłem przy sąsiednim stoliku, zamówiłem
duże piwo tej samej marki i z ciekawością mu się przyglądałem. Niespodziewanie
zwrócił się w moim kierunku i zapytał:
– Jak pan sądzi, czy przelatują tędy
wędrowne ptaki?
– Tak – odpowiedziałem. I chcąc się pochwalić
swoją wiedzą ornitologiczną, zacząłem: – Wydaje mi się, że już w sierpniu
widziałem odlatujące jerzyki i kukułki – te, które przybyły do nas w maju.
Uciekły też już słowiki i dzierzby (z wyjątkiem gąsiorka) oraz barwne wilgi i
kraski. Odleciała kania wielka, a także mniejsze ptaki, takie jak turkawki,
kobczyki, pokląskwy, jaskółki oknówki i grzebułki, a nawet wójcik piecuszek.
– Myślałem o większych ptakach – przerwał
mój wywód anioł – takich jak na przykład żurawie.
– Z tego, co wiem, właśnie teraz jest czas
ich sejmikowania i odlotów do ciepłych krajów – odparłem i już chciałem zacząć
opowiadać o zwyczajach ptaków Grus grus
z rodziny Gruidae, kiedy posłyszałem
głośny klangor dochodzący znad Motławy. Odruchowo podniosłem głowę i zobaczyłem
klucz szarych żurawi lecących na południowy zachód. Patrzyłem jak zaczarowany.
Mogło to trwać pięć, może dziesięć sekund. Kiedy wreszcie opuściłem głowę i
spojrzałem na stolik obok, ten był pusty. Raz jeszcze uniosłem wzrok ku niebu i
ze zdumieniem zobaczyłem wzlatującego anioła, który intensywnie machając
skrzydłami, próbował dołączyć do klucza lecących żurawi. Odprowadziłem wzrokiem
stado znikające za basztą Łabędź.
Do rzeczywistości przywołał mnie głos
kelnera:
— Kto zapłaci za piwo tego gościa?
— Ja – odpowiedziałem, kładąc na stoliku
stuzłotowy banknot. – Reszty nie trzeba – dodałem.
W końcu nie co dzień stawia się piwo
aniołowi stróżowi.
Ładne i mądre opowiadanie. Dobrze je przeczytać na zakończenie dnia!
OdpowiedzUsuń