Ad mortem festinamus
(Jeremiady)
Przyglądam
się twarzy umierającego człowieka.
Widzę
pobladłe wargi,
które nie
wiedzieć czemu
szepczą
słowa przeprosin.
Zimny pot
spływający z czoła
łączy się ze
łzami w strumień sprzeciwu.
Na wpół
sparaliżowane mięśnie twarzy,
usiłujące
sprowokować uśmiech,
zmieniają
się w grymas bólu –
tak
wielkiego,
że można się
nim modlić.
Przyglądam
się twarzy umierającego człowieka.
Za jego
plecami świat
wyczekujący
na ostatni oddech,
ostatnie
drgnienie nerwu.
„Zanim
pójdziesz spać.
wyjmij klucz
z zamka,
żebym mógł otworzyć
drzwi
do pokoju, w
którym leży twoje ciało” –
przypomina.
Spoglądam w
lustro
na twarz
umierającego człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz