Ad mortem festinamus
(Jeremiady)
Przyglądam
się twarzy umierającego człowieka.
Widzę
pobladłe wargi,
które nie
wiedzieć czemu
szepczą słowa
przeprosin.
Zimny pot
spływający z czoła
łączy się ze
łzami w strumień sprzeciwu.
Na wpół
sparaliżowane mięśnie twarzy,
usiłujące sprowokować
uśmiech,
zmieniają
się w grymas bólu.
W oczach –
zamglony
horyzont wieczności.
Przyglądam
się twarzy umierającego człowieka.
Za jego
plecami świat
czekający na
ostatni oddech,
ostatnie
drgnienie nerwu.
„Zanim
pójdziesz spać.
wyjmij klucz
z zamka,
żebym mógł
odnaleźć twoje ciało” –
przypomina.
Spoglądam w
lustro
na twarz
umierającego człowieka.
Dramat ludzkiego losu zawarty w lustrzanym wizerunku twarzy umierającego człowieka: ogrom obezwładniającego cierpienia; poczucie winy, żalu, ale i sprzeciwu wobec tego, co nieuniknione; bezmiar samotności w obliczu spraw ostatecznych, której nie jest w stanie odegnać nawet bliska obecność rodziny i przyjaciół; niepewność transcendencji…
OdpowiedzUsuń„A śmierć tak bardzo ważna, bo się nie powtórzy”, jak powiedziałby ks. Twardowski. To mądry i bardzo poruszający wiersz, ponieważ dotyczy nas wszystkich. Jak dla mnie jeden z piękniejszych na tym blogu.
Każdy z nas, prędzej czy później, dostrzeże w tym lustrze własne odbicie.