sobota, 18 marca 2017

Wiosna tuż tuż, więc...

O pewnym króliku, który chciał zostać rabinem 

Jack Rabbit, pochodzący w linii prostej od samego Lepusa Californicusa, siedział nieruchomo przy wejściu do swojej norki, którą jeszcze w ubiegłym roku wykopał był u podnóża Mount Diablo i wpatrywał się w szczyt góry, starając się powstrzymać od mrugania. Od kiedy nauczono go w chederze na pamięć dziesiątego wersetu z dziesiątego rozdziału Księgi Przysłów, nie mógł przestać myśleć, że gdyby udało mu się powstrzymać od mrugania przez dwie godziny byłby też w stanie przekonać swojego mełameda, aby oddelegował go na dalsze studia do jesziwy lub przynajmniej zgodził się na indywidualne studiowanie w bejt ha midraszu, a wówczas tylko krok dzieliłby go od zrealizowania największego marzenia swojego życia: zostać rabinem.
I pewnie tak by się stało, gdyby nie jego daleka kuzynka Lola Bella Buny, która akurat tamtego dnia przebiegała pod Mount Diablo z szybkością 60 km na godzinę. Zobaczywszy Jacka i domyśliwszy się tego, co chce zrobić przystanęła na chwilę, zatrzepotała długimi, króliczymi rzęsami, poruszała nosem, tak, jak króliczki są w zwyczaju robić i powiedziała swoim aksamitnym głosem: Lepsza jest mała porcja jarzyn, a z nią miłość, niż tłusty wół, a wraz z nim nienawiść. Tutaj zamilkła, spojrzała na Jacka swoimi wielkimi oczami i dodała: W usta całuje, kto daję jasną odpowiedź.
Jack spojrzał na nią, postawił słuchy, mrugnął trzy razy i pomyślał: Lepiej spotkać niedźwiedzicę, której zabrano młode niż głupca z jego głupotą i powiedział jedno tylko słowo: TAK.
I nie ma się czemu dziwić, w powietrzu unosił się już bowiem zapach wiosny.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz