Sąd
Ostateczny
Kiedy
stanąłem przed Najwyższym,
(niech
imię Jego będzie błogosławione na wieki)
i
wyciągnąłem ku Niemu dłonie,
Jahwe
spojrzał na moje życie,
przeciekające
pomiędzy palcami
i
powiedział:
za
twoje radości i cierpienia,
za
niespełnione obietnice
i
sprzedane nadzieje,
za
zdrady ideałów i przyjaciół,
za
kłamstwa prowadzące do celu,
za
miłości zapomniane,
za
samotność, biedę i cierpienie,
za
wiersze, które napisałeś
i
za te, które pozostawiłeś zranione
oraz
za to, że jadałeś w piątek mięso,
mogę
ci dać…
tylko
pół wieczności.
Bardzo ciekawy rozrachunek z życiem - a może bardzo dobra wizja wieczności? choćby nawet tylko jej połowy...
OdpowiedzUsuńPoruszył mnie ten wiersz, więc choć trudno mi po trudnym dniu napisać to jasno, chciałam jednak wyrazić swoje zdanie.Po prostu trafia do mnie i bardzo mi się podoba!
Ilość wymienionych win jest tu długa, a ich ciężar – porażający. Niemożliwe, by dotyczyły jednego człowieka. Więc jeśli miałaby to być jakaś forma ekspiacji, to tylko zbiorowej.
OdpowiedzUsuńAle jest to raczej rodzaj artystycznej kreacji dla przypomnienia zbawczej roli cierpienia bądź twórczego trudu w drodze do odkupienia. I zarazem wielkiej siły Boskiego miłosierdzia z drugiej strony.
Bardzo podoba mi się też zakończenie: surowy Bóg oferujący grzesznikowi na Sądzie Ostatecznym „tylko” połowę wieczności. Przypomniało mi to bowiem szkolne dywagacje, czy nieskończoność jest większa od nieskończoności plus (bądź nieskończoności minus) i minę mojego nauczyciela matematyki, który zawsze, ze śmiertelną powagą, powtwarzał, że nieskończoność to nieskończoność, i nie może być większa lub mniejsza.