Śmierć jest zawsze punktualna,
tylko ja
nie pamiętam, o której się z nią umówiłem.
Nagle
głos dzwonka jak ukąszenie węża.
Ja:
„Przepraszam, że taki niegotowy,
że pokój
niewysprzątany, stół nienakryty,
a gęś w
marynacie, wciąż jeszcze surowa”.
Ona:
"Nic
nie szkodzi, wpadłam na chwilę.
Zbieraj
się szybko.
Na
pytania odpowiem w drodze,
przed domem czeka taksówka".
Więc
przyjmuję jej pocałunek
i
wychodzę,
nie
zamykając za sobą drzwi.
I znowu zaskakujesz mnie dobrym wierszem, znowu zaskakujesz podejściem do tematu, pozorną lekkością dramatu dziejącego się wciąż, w każdym życiu ludzkim, niemal na naszych oczach. Trzeba takiego wiersza, żeby uświadomić sobie nieubłagany rytm życia. Czy istnieje optymistyczny pesymizm - ten wiersz dowodzi, że tak
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚmierć jako wytworna Dama składająca wizytę.
OdpowiedzUsuńPunktualna i rzeczowa. Niby życzliwa, w istocie apodyktyczna i podstępna. Oczekiwana, mimo to zaskakująca i budząca przerażenie. A jednak… powabna i kusząca, niczym tajemnicza kochanka.
Boska Szechina zabierająca duszę ludzką pocałunkiem.
Wytworna? Może raczej roztargniona i zapracowana - jak życie całe nasze.
UsuńBardzo zapracowana, a mimo to punktualna i rzeczowa. Swoim pojawieniem się sprawia, że gospodarz traci rezon i zaczyna tłumaczyć się, jak sztubak...
UsuńWięc jednak wyniosła i majestatyczna.