Ścieżka
kanadyjska
Ta rozmowa nie należała do przyjemnych.
Profesor Piotrowski z właściwym sobie wrodzonym cynizmem zadawał pytania i na
każdą moją odpowiedź wzruszał lekceważąco ramionami. Argumenty, które
przytaczałem i w które wkładałem całą swoją wiedzę i inteligencję, potrafił
jednym słowem sprowadzić do absurdu, przy czym prowokował mnie do niestosownej
reakcji, wiedząc doskonale, że nie mogę tego zrobić – od tej rozmowy zależało
bowiem, czy dostanę stypendium na studia medyczne w Trinity College w Toronto.
W pewnym momencie profesor, nie zwracając
uwagi na moje wywody, podniósł słuchawkę telefonu i powiedział:
– Dobra,
niech wejdzie.
Do gabinetu profesora wszedł Leon, mój kolega
z roku i główny konkurent do stypendium kanadyjskiego. Usiadł na wskazanym mu
krześle i, niepytany, zaczął oskarżać mnie o wszelkie przewinienia i
przestępstwa, przy których siedem grzechów głównych to były niewinne żarty.
Pod wpływem jego słów, jak pod spojrzeniem
Meduzy, zastygłem i powoli zacząłem zmieniać się w kamień. I pewnie bym nim został, gdybym nagle nie przypomniał sobie, że mam ze
sobą buteleczkę ze łzami jednorożca. W jednej chwili zrozumiałem,
że jeżeli nie przejmę inicjatywy i nie zmienię scenariusza, z wymarzonego
wyjazdu za ocean nic nie będzie.
– Świata nie można wyjaśniać samym
światem – odezwałem się niespodziewanie i, korzystając z tego, że obaj moi rozmówcy
zamilkli zaskoczeni, kontynuowałem: – Ściślej biorąc, zagadnienie istnienia
świata należy do kompetencji dwóch filozoficznych dyscyplin: ontologii i
epistemologii. Nauka jest wysoce zorganizowanym rodzajem poznania i zarówno jej
istnienie, jak i jej sukcesy powinny być wykorzystywane w teoriopoznawczych
analizach, ale treść wyników osiąganych przez nauki do tych analiz niczego nie
wnosi.
Po
tych słowach wstałem i, nie żegnając się, wyszedłem na korytarz. Przy drzwiach wejściowych
spotkałem dwie zakonnice, które otwierały właśnie szarą kopertę, szepcąc coś
między sobą.
– Szczęść Boże. I co? Jest jakaś
szansa ? – zapytałem.
– Jest,
ale pamiętaj, że kiedy nadejdzie ten moment, musisz złączyć nogi i uchwycić
kotwicę – odpowiedziała siostra Miriam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz