wtorek, 27 grudnia 2016

Lilit

Nad ławką w parku unosił się anioł, który wbrew temu, co powszechnie o aniołach wiadomo, rozmawiał przez telefon komórkowy. Tuż pod jego złączonymi stopami obutymi w sandały leżała czapka, do której przechodzący wrzucali swoje prośby, petycje i marzenia.
Widać, że rozmowa pochłaniała go bez reszty. Nie zwracał uwagi na przechodniów. Raz po raz wznosił się i opadał; podnosił głos, śmiał się i radośnie klaskał w skrzydła. Chwilami zastygał w powietrzu, słuchając w milczeniu, a wówczas… okoliczne konwalie, tulipany i lilaki, zwane pospolicie bzami, nadstawiały ciekawie uszu, próbując wyłapać strzępy anielskiej rozmowy, aż złotokap pospolity pokiwał groźnie gałęzią. Napisano bowiem: „Nie będą kwiaty podsłuchiwały rozmów aniołów ani oglądały ich nagości”. 
Wreszcie anioł skończył rozmowę. Schował aparat telefoniczny pod lewe skrzydło i odleciał w pośpiechu, zapominając o czapce. Chwilę po tym podbiegła do niej kobieta, która od dłuższego czasu obserwowała anioła, ukryta za krzakiem forsycji.
Bez wahania podniosła czapkę, schowała ją do dużej, zielonej torby przewieszonej na piersi i szybko skierowała  się w stronę pobliskiego lasu. Kiedy dotarła do pierwszych zarośli, przyspieszyła kroku, aż wreszcie zaczęła biec w głąb lasu, przeskakując, a niekiedy wręcz przelatując ponad napotkanymi krzewami. W końcu dotarła do polany, na której kwitł krzak wawrzynka wilczełyko.
Pod krzewem siedział okryty czarną peleryną, niewidomy mężczyzna. Biała laska leżała tuż obok niego. Kobieta sięgnęła do torby i włożyła w jego otwarte dłonie swoją zdobycz.
Mężczyzna uśmiechnął się z zadowoleniem. Dawno nie otrzymał od nikogo takiego prezentu. Wyciągnął rękę i czule pogładził płonące włosy kobiety.

— Wiesz, Lilit, jak można unieszczęśliwić człowieka? – odezwał się. — Wystarczy go okraść z marzeń – dodał, tuląc się do niej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz