Lilit
Nad ławką w parku unosił się anioł,
który wbrew temu, co powszechnie o aniołach wiadomo, rozmawiał przez telefon komórkowy. Tuż pod jego
złączonymi stopami obutymi w sandały leżała czapka, do której przechodzący
wrzucali swoje prośby, petycje i marzenia.
Widać, że rozmowa pochłaniała go bez
reszty. Nie zwracał uwagi na przechodniów. Raz po raz wznosił się i opadał;
podnosił głos, śmiał się i radośnie klaskał w skrzydła. Chwilami zastygał w
powietrzu, słuchając w milczeniu, a wówczas… okoliczne konwalie, tulipany i
lilaki, zwane pospolicie bzami, nadstawiały ciekawie uszu, próbując wyłapać
strzępy anielskiej rozmowy, aż złotokap pospolity pokiwał groźnie gałęzią.
Napisano bowiem: „Nie będą kwiaty podsłuchiwały rozmów aniołów ani oglądały ich
nagości”.
Wreszcie anioł skończył rozmowę.
Schował aparat telefoniczny pod lewe skrzydło i odleciał w pośpiechu,
zapominając o czapce. Chwilę po tym podbiegła do niej kobieta, która od
dłuższego czasu obserwowała anioła, ukryta za krzakiem forsycji.
Bez wahania podniosła czapkę,
schowała ją do dużej, zielonej torby przewieszonej na piersi i szybko
skierowała się w stronę pobliskiego lasu.
Kiedy dotarła do pierwszych zarośli, przyspieszyła kroku, aż wreszcie zaczęła
biec w głąb lasu, przeskakując, a niekiedy wręcz przelatując ponad napotkanymi
krzewami. W końcu dotarła do polany, na której kwitł krzak wawrzynka
wilczełyko.
Pod krzewem siedział okryty czarną
peleryną, niewidomy mężczyzna. Biała laska leżała tuż obok niego. Kobieta
sięgnęła do torby i włożyła w jego otwarte dłonie swoją zdobycz.
Mężczyzna uśmiechnął się z
zadowoleniem. Dawno nie otrzymał od nikogo takiego prezentu. Wyciągnął rękę i
czule pogładził płonące włosy kobiety.
— Wiesz, Lilit, jak można
unieszczęśliwić człowieka? – odezwał się. — Wystarczy go okraść z marzeń –
dodał, tuląc się do niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz