Splątanie
czasu
O
splątaniu czasu zaczęto mówić kilka tygodni temu, kiedy pociąg relacji
Wrocław-Częstochowa dwukrotnie tego samego dnia, w odstępie zaledwie piętnastu
minut, wjechał na peron pierwszy stacji Syców Główny. O tym niespotkanym w
historii kolejnictwa fakcie poinformował przełożonych dyżurny ruchu Lucjan K.,
za co nota bene stracił pracę.
Przeczytawszy jego list, prezes Polskich Kolei Państwowych wyciągnął bowiem
wniosek, że kierownik stacji piszący takie brednie musiał być pijany.
Pamiętając zaś o licznych wypadkach spowodowanych przez pracowników kolejnictwa
pod wpływem alkoholu, prewencyjnie wysłał go na wcześniejszą emeryturę.
Niestety,
niezrozumienie problemu i brak szybkiej reakcji właściwych służb przyczyniły
się do tego, że sprawy całkowicie wymknęły się spod kontroli. W prasie coraz
częściej zaczęły pojawiać się informacje o przypadkach ludzi w podeszłym wieku,
którzy nagle, w przeciągu kilku tygodni, odmłodnieli o kilkadziesiąt lat, a
także o dzieciach, które stawały się dorosłe w
parę dni i dzięki temu mogły swobodnie kupować alkohol i uprawiać seks.
Co gorsza, ludzie, którzy nauczyli się panować nad czasem, zaczęli nadużywać
swojej wiedzy: zakochani przebywający ze sobą potrafili rozciągnąć go tak, że
się właściwie nie kończył; cierpiący i chorzy – skracać go do minimum, pozbawiając lekarzy
i firmy farmaceutyczne dochodów, a lekkoatleci i pływacy ustanawiali
niewiarygodne rekordy, przebiegając i przepływając każdy niemal dystans w
ułamku sekundy. Doszło do tego, że starożytne powiedzenia: Tempora mutantur et nos mutamur in illis
oraz Tempus fugit, aeternitas manet – przestały mieć jakiekolwiek
znaczenie, co wywołało protesty księży, a także środowisk akademickich, szczególnie
profesorów literatury klasycznej.
Ale
dopiero kiedy ludzie rzucili się do sklepów, wykupując cały zapas cukru –
powołano sztab kryzysowy, który ogłosił stan zagrożenia epidemiologicznego na
terenie całego kraju.
Zaraz znaleźli się też tacy,
którzy zaczęli głosić, że splątanie czasu może doprowadzić do całkowitego unicestwienia naszej cywilizacji,
czyli końca świata. Przed paniką uchroniło ludzkość opublikowanie w kwartalniku
Przegląd Epidemiologiczny pracy genialnego naukowca – profesora Wąsa-Wojtackiego. Badania kierowanego przez niego zespołu
wykazały bowiem, że ratunkiem może się okazać nalewka usypiająca z wężymorda
stepowego (Scorzonera purpurea), powodująca zupełną i trwałą utratę pamięci.
Podobno do laski marszałkowskiej
wpłynął projekt ustawy nakazującej natychmiastowe i powszechne szczepienia
metodą Wąsa-Wojtackiego. Co prawda, według dobrze poinformowanych źródeł
sejmowych niektóre kluby parlamentarne zgłosiły swoje zastrzeżenia ze względu
na możliwość wystąpienia skutków ubocznych szczepień. Część polityków jest
bowiem przekonana, że mogą one wpłynąć na wyborców, którzy zapominając o tym,
co było w przeszłości, zagłosują niewłaściwie.
Póki co, żyjemy w splątanym czasie
i czekamy, co nam on przyniesie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz