niedziela, 4 grudnia 2016


Splątanie czasu
O splątaniu czasu zaczęto mówić kilka tygodni temu, kiedy pociąg relacji Wrocław-Częstochowa dwukrotnie tego samego dnia, w odstępie zaledwie piętnastu minut, wjechał na peron pierwszy stacji Syców Główny. O tym niespotkanym w historii kolejnictwa fakcie poinformował przełożonych dyżurny ruchu Lucjan K., za co nota bene stracił pracę. Przeczytawszy jego list, prezes Polskich Kolei Państwowych wyciągnął bowiem wniosek, że kierownik stacji piszący takie brednie musiał być pijany. Pamiętając zaś o licznych wypadkach spowodowanych przez pracowników kolejnictwa pod wpływem alkoholu, prewencyjnie wysłał go na wcześniejszą emeryturę.
Niestety, niezrozumienie problemu i brak szybkiej reakcji właściwych służb przyczyniły się do tego, że sprawy całkowicie wymknęły się spod kontroli. W prasie coraz częściej zaczęły pojawiać się informacje o przypadkach ludzi w podeszłym wieku, którzy nagle, w przeciągu kilku tygodni, odmłodnieli o kilkadziesiąt lat, a także o dzieciach, które stawały się dorosłe w  parę dni i dzięki temu mogły swobodnie kupować alkohol i uprawiać seks. Co gorsza, ludzie, którzy nauczyli się panować nad czasem, zaczęli nadużywać swojej wiedzy: zakochani przebywający ze sobą potrafili rozciągnąć go tak, że się właściwie nie kończył; cierpiący i chorzy skracać go do minimum, pozbawiając lekarzy i firmy farmaceutyczne dochodów, a lekkoatleci i pływacy ustanawiali niewiarygodne rekordy, przebiegając i przepływając każdy niemal dystans w ułamku sekundy. Doszło do tego, że starożytne powiedzenia: Tempora mutantur et nos mutamur in illis oraz Tempus fugit, aeternitas manet przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, co wywołało protesty księży, a także środowisk akademickich, szczególnie profesorów literatury klasycznej.
Ale dopiero kiedy ludzie rzucili się do sklepów, wykupując cały zapas cukru – powołano sztab kryzysowy, który ogłosił stan zagrożenia epidemiologicznego na terenie całego kraju.
Zaraz znaleźli się też tacy, którzy zaczęli głosić, że splątanie czasu może doprowadzić do  całkowitego unicestwienia naszej cywilizacji, czyli końca świata. Przed paniką uchroniło ludzkość opublikowanie w kwartalniku Przegląd Epidemiologiczny pracy genialnego naukowca profesora Wąsa-Wojtackiego. Badania kierowanego przez niego zespołu wykazały bowiem, że ratunkiem może się okazać nalewka usypiająca z wężymorda stepowego (Scorzonera purpurea), powodująca zupełną i trwałą utratę pamięci.
Podobno do laski marszałkowskiej wpłynął projekt ustawy nakazującej natychmiastowe i powszechne szczepienia metodą Wąsa-Wojtackiego. Co prawda, według dobrze poinformowanych źródeł sejmowych niektóre kluby parlamentarne zgłosiły swoje zastrzeżenia ze względu na możliwość wystąpienia skutków ubocznych szczepień. Część polityków jest bowiem przekonana, że mogą one wpłynąć na wyborców, którzy zapominając o tym, co było w przeszłości, zagłosują niewłaściwie.

Póki co, żyjemy w splątanym czasie i czekamy, co nam on przyniesie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz